Posty

Wyświetlanie postów z 2021

Recenzja: Exodus - Tempo of the Damned (2004)

Obraz
Nie będę ściemniał. Exodus nigdy nie należał do moich ulubionych zespołów. Powiem więcej, uważam go (obok Anthrax) za najbardziej przereklamowany zespół thrash metalowy. Klasyczne płyty bandu są dla mnie mega przeciętne (" Bonded by Blood ") lub wręcz koszmarne (" Pleasures of the Flesh "). Z kolei te nowsze, mimo że muzycznie ciekawsze, ciągną się przeważnie jak flaki z olejem (" Exhibit B: The Human Condition "). Jest na szczęście jeden wyjątek, to właśnie opisywany dziś " Tempo of the Damned ". Nie mam pojęcia jak ten zespół był w stanie stworzyć coś tak niesamowitego. Chłopaki zaskoczyli wszystkich, niestety chyba nawet siebie, bo więcej do tego poziomu  już   się nie zbliżyli... Album pojawił się też w idealnym momencie, bo w czasie kiedy po latach niebytu thrash odradzał się niczym feniks z popiołów. Omawiany krążek mocno przyczynił się do tego powrotu, z miejsca pokazał też wszystkim młodym zespołom (zalewającym scenę z każdej strony) miej

Recenzja: Saxon - Unleash the Beast (1997)

Obraz
Nigdy nie byłem wielkim fanem twórczości Saxon z lat 80-tych, czyli z czasów w których zdobyli wielką popularność i byli jednym ze sztandarowych zespołów NWOBHM. W sumie to jeszcze do " Forever Free " (z 1992 roku) zespół jest dla mnie mocno średni. Owszem, czasem posłucham sobie tamtych krążków, choć lubię przeważnie pojedyncze utwory, a tylko w kilku przypadkach całe albumy (" Power and the Glory " czy " Destiny "). Od " Dogs of War " coś się jednak zmieniło. Ten album tchnął w Saxon nowe życie. Wreszcie ich muzyka zabrzmiała tak jak powinna. Stała się pełnym wigoru, pomysłowym heavy metalem, zostawiając za sobą większość hard rockowych wpływów.  Kolejny album, omawiany dziś " Unleash the Beast ", tylko umocnił słuszność obranej na poprzedniku drogi. To naprawdę petarda konkretna i chyba też mój ulubiony krążek Brytyjczyków. Ileż tu kapitalnego grania, jaka lekkości i swoboda wykonawcza. Już instrumentalny " Gothic Dreams "

Recenzja: Death Angel - Act III (1990)

Obraz
Amerykański Death Angel to jeden z ciekawszych przedstawicieli thrashowej sceny. W pierwszych latach działalności (1982-1991) nagrali 3 płyty, z których zdecydowanie najlepsza jest ostatnia. Jednym z powodów na pewno jest fakt, że mniej tu agresji niż na poprzednich płytach, wszystko jest też lepiej przemyślane. Rok 1990 to w ogóle chyba szczytowy moment thrashu. Może i za chwilę mocno straci na popularności, ale w tym okresie powstała jeszcze cała masa wspaniałych płyt w tym gatunku. To był też czas, gdy zespoły próbowały swych sił w bardziej pogmatwanym, technicznym graniu. Mniej było już bezmyślnej łupaniny, za to więcej dbałości o aranżacje. " Act III " jest tego najlepszym przykładem. Masa tu świetnych pomysłów, co chwila coś się zmienia, ale nawet na moment zespół nie gubi się w tym wszystkim. Album nie stroni od eksperymentów, okraszony jest też sporą dawką niebanalnych melodii. Obok szybkich i rytmicznych fragmentów (dynamiczny, mocno połamany " Disturbing the Pe

Recenzja: Warrior Path - The Mad King (2021)

Obraz
Dziś pora na mojego kandydata do płyty roku 2021 -  " The Mad King "  Warrior Path. Ten grecki band poznałem dopiero niedawno, doprawdy nie wiem jak mogłem wcześniej ich nie sprawdzić, bo już debiut z 2019 roku sporo namieszał na klasycznej scenie, spotkał się też z rewelacyjnymi recenzjami. Odwlekałem jakoś poznanie zespołu i tak naprawdę nastąpiło to stosunkowo niedawno, bo kilka miesięcy temu. Przyznaję, to był cholerny błąd tak długo czekać, bo gdy usłyszałem pierwszy krążek (zatytułowany po prostu "Warrior Path") szczena mi opadła. Rewelacyjna muzyka i do tego niesamowity Yannis Papadopoulos za mikrofonem (jakby ktoś nie wiedział - na co dzień wokalista Beast in Black). Yannis  był jednak tylko gościem na pierwszym albumie Warrior Path, więc trochę obawiałem się kolejnego krążka, nagranego z innym wokalistą. Jak się jednak okazał, zupełnie niepotrzebnie. Jaki jest więc ten nowy album?? T o prawdziwy festiwal muzycznych doznań. Przeważają epickie kompozycje, nas

Recenzja: Force of Evil - Force of Evil (2003)

Obraz
  Force of Evil to grupa, która powstała w 2002 roku. Działała bardzo krótko, bo zaledwie do roku 2006. Pozostawiła po sobie dwa albumy. Dziś zajmę się pierwszym z nich, zatytułowanym po prostu " Force of Evil ". Nazwa zespołu zapewne wielu osobom nie powie zbyt wiele. Sam byłem mocno zaskoczony, kiedy przypadkowo trafiłem na ten album. Kto więc stoi za tą nazwą ?? To panowie Michael Denner (!!!), Hank Shermann (!!!), Bjarne T. Holm (!!!), Hal Patino (!!!) oraz Martin Steene (!!!). Prawda, że nazwiska brzmią znajomo ?? Oczywiście, przecież to 3/5 składu Mercyful Fate, jeden gość z bandu Kinga Diamonda (Patino), a na dokładkę wokalista Iron Fire (Steene). Skład robi więc ogromne wrażenie. A jak jest z muzyką ? To chyba łatwo odgadnąć jeszcze przez włożeniem płyty do odtwarzacza. Krążek mógłby spokojnie stać obok płyt Mercyful Fate z lat 90-tych i na pewno nie odstawałby jakoś mocno na minus. Oczywiście Steene wokalnie nie może się równać z Diamondem, na szczęście jednak nie pr

Recenzja: Blazon Stone - Damnation (2021)

Obraz
Niezmordowany Cederick Forsberg uderza ponownie i jak zwykle w przypadku Jego Blazon Stone, uderzenie jest jak najbardziej celne. Nie wiem skąd ten chłop bierze pomysły, bo chyba nawet sam Chuck Norris nie zliczyłby wszystkich albumów, które ten sympatyczny Szwed nagrał w ostatnich 10 latach, zarówno z Blazon Stone jak i z innymi projektami, których był pomysłodawcą. Co najważniejsze, wszystkie te albumy trzymają cholernie wysoki poziom, nie ma mowy o fuszerce czy nudzie, wszystkie można dumnie postawić na półce. " Damnation ", czyli najnowszy album Blazon Stone, po raz kolejny przynosi nam niesamowitą dawkę muzyki będącej wariacją na temat starego dobrego Running Wild (przede wszystkim tego z lat 88-94). Nie ma sensu omawiać dokładnie wszystkich kawałków, gdyż fani chyba dobrze wiedzą czego się spodziewać, a reszta (jeśli lubi styl wypracowany przez Rolfa) zdecydowanie powinna także sięgnąć po to wydawnictwo. Na pewno warto odnotować fakt, że pirackich melodii jest tu chyba

Recenzja: Herzel - Le dernier rempart (2021)

Obraz
Ten rok nie powala jeśli chodzi o jakość nowych płyt z muzyką heavy metal. Co prawda ukazuje się sporo pozycji, często mocno chwalonych przez rzesze fanów, ale jak dla mnie większość z nich to płyty "na raz", co na pewno nie jest zjawiskiem pozytywnym. Ciągle słyszę albumy powielające po raz tysięczny te same patenty i schematy, nawet o włos nie wychylające się z bezpiecznego poletka. Wciąż jestem przez to niesamowicie głodny płyt, które pokażą coś naprawdę wartościowego (przede wszystkim swojego), do czego będę wracał z wypiekami na gębie. Niespodzianie usłyszałem gdzieś o francuskim Herzel i ich debiutanckim albumie " Le dernier rempart ". Muzyka miała być podobno kapitalna, no i do tego wokalista śpiewający w ojczystym języku. Nie mogłem przejść obojętnie obok takich informacji. Szybko zakupiłem album i już przy pierwszym odsłuchu zostałem fanem zespołu. Od początku pierwszego utworu (" Maîtres de l'océan ") człowiek podświadomie czuje, że będzie mi

Recenzja: Running Wild - Blood on Blood (2021)

Obraz
Wydanie digipack z własnoręcznym podpisem Rolfa :)  Od lat na każdy kolejny album Rolfa czekam z utęsknieniem. Nie inaczej było i tym razem, Niestety, mimo że album miał mieć początkowo premierę jeszcze w 2020 roku, koniec końców trzeba było się bardziej uzbroić w cierpliwość, bo aż do 29 października bieżącego roku.  Nie robiłem sobie wielkich nadziei. Wszyscy wiemy, że Rolf ma już najlepsze lata za sobą i kompozytorsko nie przeskoczy " Death or Glory " czy " Pile of Skulls ". Na pewno jednak wciąż stać go na solidny album, czego najlepszym przykładem jest choćby " Rapid Foray " z 2016 roku. " Blood on Blood " na pewno nie ustępuje w niczym poprzednikowi, a w wielu aspektach nawet go przebija. Weźmy choćby wokal Rolfa. Na " Rapid ..." miejscami mocno zmęczony, tym razem nabrał znowu odpowiedniej dawki wigoru. Sama muzyka również może się podobać. Już otwieracz w postaci kawałka tytułowego zostawia nas z wielkim rogalem na twarzy. Utwór

Recenzja: Scorpions - Love at First Sting (1984)

Obraz
Dziś pora na prawdziwą legendę hard rocka. Zespół Scorpions!! Jeden z najwspanialszych bandów w historii muzyki, czy to się komuś podoba czy nie!! Niemcy działają nieprzerwanie od ponad 50 lat, po drodze nagrywając całą masę fantastycznych płyt, cieszących się uznaniem milionów fanów na całym świecie. W sumie to tylko dwa ich albumy uważam za dosyć słabe (które? jeszcze kiedyś będzie okazja o tym napisać), pozostałe są co najmniej dobre, większość jednak to dzieła bardzo dobre lub wręcz wybitne. " Love at First Sting " zalicza się zdecydowanie do tych najlepszych krążków formacji. To też kolejny album najlepszego składu (Klaus Meine, Matthias Jabs, Rudolf Schenker, Francis Buchholz, Herman Rarebell), który pozostawił po sobie same najmocniejsze strzały w dyskografii bandu.  Na " Love... " znajdziemy kilka ponadczasowych utworów formacji. Weźmy na początek " Rock You like a Hurricane ". Toż to hicior nad hiciorami, jego refren po prostu zniewala. Słuchając

Recenzja: Doro - Angels Never Die (1993)

Obraz
Doro Pesch, to niekwestionowana królowa heavy metalu. Gdy pod koniec lat 80-tych Warlock (pierwszy znaczący zespól Doro) wyciągał kopyta, nikt raczej nie przypuszczał, że ta śliczna i mega sympatyczna Niemka, mocno złagodzi swoją muzykę w przyszłości. O ile jeszcze pierwszy solowy album (" Force Majeure ") utrzymany był w duchu nagrań Warlock (pierwotnie miał to być album własnie tego zespołu, ale pojawiły się problemy z prawami do nazwy), to od kolejnego albumu do muzyki Dorotka przemycała coraz więcej hard rockowych brzmień. Kwintesencją tego były krążki " True at Hear t" (cudeńko!!) i omawiany dziś " Angels Never Die ". To właśnie ten album upodobałem sobie szczególnie, choć przyznać trzeba, że wśród fanów jestem raczej w mniejszości. To nie był dobry okres dla klasycznych dźwięków (1993 rok), modne były inne style. Myślę, że to dlatego właśnie ten album przepadł i nawet dziś (kiedy od dawna taka muzyka jest znowu na czasie) mało kto wypowiada się o nim

Recenzja: Eloy - Floating (1974)

Obraz
Przyszła pora na recenzję jednego z moich ukochanych prog rockowych bandów. Długo zastanawiałem się jaką płytę Eloy wziąć na tapetę, w końcu zespół ten w latach 1973-82 wydał całą baterię doskonałych albumów. Padło jednak na " Floating ", album który poznałem jako pierwszy blisko 20 lat temu. Dla przypomnienia. Eloy to niemiecka legenda, która z mniejszymi bądź większymi sukcesami działa od 1969 roku po dziś dzień. Chłopaki maja na koncie 19 albumów studyjnych (20 jeśli liczyć album z muzyką do filmu) oraz 2 koncertówki. Choć przez lata skład zmieniał się wiele razy, od początku na czele stoi niezmordowany Frank Bornemann, gitarzysta i wokalista. Przejdźmy zatem do albumu. Puls basu i zamaszyste frazy Hammondów zaczynają pierwszy, tytułowy utwór " Floating ". Od razu dostajemy taki Eloy w pigułce. Liczne zmiany tempa, ciekawe rozwiązania melodyczne, no i ten charakterystyczny, lekko "nosowy" wokal Franka. Potem małe przełamanie w postaci zwolnienia, po czy

Recenzja: Iron Maiden - Fear of the Dark (1992)

Obraz
Pamiętam jak dziś, było letnie popołudnie roku 1992. Biegałem sobie beztrosko po boisku za piłką, gdy nagle usłyszałem wołanie kolegi. Siedział w oknie stojącego obok domu i krzyczał do mnie, abym jak najszybciej podszedł, to puści mi coś zajebistego. Wiedziony wrodzoną ciekawością, podlazłem więc pod to okno i czekam. Kolega szybko załączył kasetę i przewinął kawałek. Włącza przycisk "Play". Coś nieśmiało zaczyna mruczeć w głośnikach. Na początku jakieś leniwie plumkanie, na tym podkładzie dość sennie brzmiący wokal. Po minucie takich dźwięków trochę się niecierpliwię, pytam co to takiego ??? Na co kolega odpowiada "poczekaj jeszcze chwilkę, zobaczysz". Czekam więc. Wokal nabiera powoli mocy i nagle znienacka atakują mnie fantastyczne melodie, grane unisono przez dwie gitary prowadzące. Momentalnie na całym ciele mam ciary wielkości Himalajów, a jeszcze wtedy bujne włosy, stają potężnego dęba. Już wiedziałem, że oto właśnie znalazłem swoją muzykę... Tak blisko 30 l

Recenzja: Lethal Steel - Legion of the Night (2016)

Obraz
Dziś będzie króciutko. Szwedzki Lethal Steel to jeden z ciekawszych bandów NWOTHM. Niestety panowie nie są zbyt płodni. Omawiany krążek wydali w 2016 roku i od tamtej pory (mimo że band wciąż istnieje) nie doczekaliśmy się krążka nr dwa. Pomijam tu EPkę z 2020 roku, gdyż zawiera niestety muzykę mniej przekonującą... Od razu po odpaleniu " Legion of the Night " słychać, że chłopaki naprawdę mają pomysł na granie. Łatwo rozpoznawalne kawałki, pełne są fajnych riffów i udanych solówek. Wszystkie są świetnie zaaranżowane, mają sporo zmian nastroju i naprawdę dobrych wokali, tworzących pomysłowe linie melodyczne. Nie ma chwili na nudę, co niestety nie jest takie oczywiste na współczesnej scenie klasycznego heavy metalu. Najmocniejsze strzały to bezsprzecznie fantastyczny " Demon from the Past " (z kapitalnym riffowaniem) czy też otwierający całość " Sirius " (zaczynający się piękną gitarą, by za chwilę przywalić sympatyczną galopadą). Świetnie wypada również pr

Recenzja: Wheel - Preserved in Time (2021)

Obraz
Dziś na tapecie nowy album niemieckiego Wheel. To pozycja dla fanów doom metalu.  Przyznaje, nie jestem na bieżąco z tego typu graniem. Nie zawsze mam też fazę na podobne klimaty. To trudniejsza muzyka od typowego heavy, którego jestem wielkim miłośnikiem. Trudniejsza i na pewno nie posiadająca tylu atrakcyjnych melodii jak klasyczny Maiden czy Priest. Od czasu do czasu lubię jednak coś bardziej wymagającego, tak dla pobudzenia resztek moich szarych komórek... Album " Preserved in Time " idealnie się do tego nadaje. To też chyba dobry krążek na rozpoczęcie przygody z doom metalem. Naprawdę sporo tu ś wietnych,  powalających swoją mocą i  wwiercających się w głowę riffów. Z drugiej strony spotkamy tu też  obowiązkowe dla gatunku, ślimacze tempa utworów.  Nie ma jednak przynudzania, gdyż wszystko zagrana jest z pomysłem, do tego pojawiają się też dość często bardziej  chwytliwe momenty.  Oczywiście chłopaki nie odnaleźli prochu. Usłyszymy tu masę znajomych dźwięków, czy to z kl

Recenzja: Marta Gabriel - Metal Queens (2021)

Obraz
LP Rok 2021 okazał się bardzo pracowity dla Marty Gabriel, mega sympatycznej wokalistki naszego rodzimego Crystal Viper. Poza wydaniem rewelacyjnego " The Cult "   z macierzystą formacją, wzięła udział w nagrywaniu nowego albumu Blazon Stone (jako basistka) oraz wydała swój pierwszy solowy album. Znając jednak Jej pracowitość i niespożytą energię na pewno czymś jeszcze zaskoczy, w końcu mamy dopiero sierpień :) Przejdźmy zatem do solowego albumu. Nie jest to typowy krążek z premierowym materiałem. Na całość składają się bowiem covery, mniej lub bardziej znanych zespołów z kręgu klasycznego heavy metalu. Punktem wspólnym w tym przypadku jest to, że we wszystkich tych zespołach śpiewały (bądź śpiewają nadal) kobiety. Krążek Marty jest swego rodzaju hołdem złożonym tym wszystkim wspaniałym wokalistkom. Dzięki temu zawartość jest jeszcze bardziej interesująca. Co ciekawe wszystkie utwory zostały tak sprytnie dobrane, że brzmią jakby wyszły spod ręki Marty. Wszystkie pasują do sie

Zapowiedzi płytowe: Running Wild - Blood On Blood (29.10.2021)

Obraz
Na takie wieści czekałem od dawna. 29 października (nakładem Steamhammer/SPV) ukaże się wreszcie nowy album Running WIld, legendy pirackiego heavy metalu. Krążek będzie nosił tytuł " Blood On Blood " i ma zawierać 10 utworów. Lista poniżej.   1) Blood On Blood      2) Wings Of Fire  3) Say Your Prayers  4) Diamonds & Pearls  5) Wild & Free  6) Crossing The Blades  7) One Night, One Day  8) The Shellback  9) Wild, Wild Nights  10) The Iron Times (1618 – 1648)  Album ukaże się na różnych nośnikach i w różnych kombinacjach. Można już zamawiać, linki poniżej: DigiPak incl. poster 2LP Gatefold, 140 g, blue vinyl, printed inner sleeves Pre-Order Link: smarturl.it/RunningWildBlood Limited box set (666 units), limited tankard and 2LP Gatefold exclusive coloured editions only at the Napalm shop Pre-Order Link: https://napalmrecords.com/english/runningwild  Limited 2LP Gatefold exclusive coloured edition only at the EMP shop Pre-Order Link: https://www.emp.de/p/blood-on-blood/5