Polskie rarytasy wydawnicze

Strona dotycząca rzadkich wydawnictw muzycznych sceny rockowo-metalowej w Polsce. Publikować będę tu wydania na wszystkich najważniejszych nośnikach muzycznych (LP, CD oraz MC), głównie z lat 80-tych i 90-tych.


6. Hammer - Hammer (1989)

Hammer to kolejny klasyk polskiej sceny metalowej lat 80-tych. Prezentowany tu debiut zespołu ukazał się w 1989 roku, rok później wydano anglojęzyczną wersję płyty (o tytule "Shermann"). Krążek to typowy (jak na tamte lata w Polsce) thrash metal, bez większych rewelacji, poprawny, ale cholernie mało oryginalny. Przyznam, że dla mnie to chyba najsłabszy krążek z tych "kultowych", oczywiście nie można mu jednak odmówić wielkiego wpływu jaki miał na ówczesną krajową scenę. Na fotach pierwsze winylowe bicie, wydane przez Tonpress. Może i nie jest to dziś szczególnie rzadka płyta, jednak aby kupić egzemplarz w naprawdę dobrym stanie, trzeba wyłożyć trochę grosza ;)

 

Tył okładki

Lebel

5. Wolf Spider - Drifting In The Sullen Sea (1991)

Wolf Spider to legenda polskiego metalu. Zespół powstał w 1985 roku w Poznaniu. Pierwszy album (wydany jeszcze pod szyldem Wilczy Pająk) był bardziej heavy/speed metalowy. Mimo to, zespół pamiętany jest dziś przede wszystkim jako band w pełni thrashowy, gdyż na swoim 3 i 4 albumie, grał fenomenalny, techniczny thrash metal, kipiący pomysłami, fajnie połamany rytmicznie i aranżacyjnie. W sumie już drugi album bandu ("Hue Of Evil") to thrash pełną gębą, jednak brakuje mu jeszcze tej technicznej zawiłości, która eksplodowała właśnie na "Kingdom Of Paranoia" i "Drifting In The Sullen Sea". Zatrzymam się jeszcze przy "Hue Of Evil", gdyż wiąże się z nim ciekawostka. Został nagrany jako drugi w kolejności (w pierwszej wersji z polskojęzycznymi tekstami, dopiero później po angielsku), ale ukazał się jako...czwarty :) Trudno to pojąć, ale tak to w tamtych latach często wyglądało. Wymieniając albumy bandu operuję jednak chronologią według nagrywania, więc jest on albumem nr 2. Dziś przedstawiam bliżej rzeczywisty czwarty krążek bandu - "Drifting In The Sullen Sea". Na zdjęciach widnieje pierwsze winylowe bicie, wypuszczone w 1991 roku przez brytyjską Under One Flag. To dziś chyba najbardziej poszukiwana wersja tego albumu na rynku kolekcjonerskim, często kosztująca w granicach 200 i więcej złotych. Album nagrał następujący skład: Jacek Piotrowski (wokal), Piotr Mańkowski (gitara), Dariusz Popowicz (gitara), Maciej Matuszak (bas) oraz Tomasz Goehs (perkusja). Od razu rzuca się w oczy świetna okładka, namalowana przez nadwornego grafika polskich zespołów metalowych z tamtego czasu – Jerzego Kurczaka. W środku znajduje się czarno-biała koperta z powtórzeniem grafiki z okładki, oraz z tekstami utworów. Niestety nie ma zdjęcia muzyków, no ale nie można mieć wszystkiego. 


Tył okładki
Wkładka
Wkładka - druga strona
Lebel

4. Metalmania '89


Dziś przedstawiam taką sympatyczną składankę z festiwalu Metalmania, który odbył się w Katowicach w 1989 roku. Od razu warto zaznaczyć, że ukazał się również winyl składankowy z tej imprezy, jednak zawiera on zestaw innych utworów, a także pojawiają się na nim dwa zespoły (Egzekuthor i Hammer), których brak na omawianej tu kasecie. Taśma zawiera 8 utworów nagranych przez 6 różnych zespołów. Są tu dwa utwory Turbo ("Ocean Łez", "Anty R.J. Ewa"), 2 utwory Gomor ("I'm Believe In Your Eyes", "Right Now") oraz po jednym utworze Astharoth ("I Wonder Why"), Alastor ("Syndromy Miast"), Arakain ("Idź i Zabij") oraz Open Fire ("Nikt Nie Żyje Wiecznie"). Wszystkie zespoły (poza czeskim Arakain) to przedstawiciele polskiej sceny heavy metalowej i thrashowej. Jako ciekawostkę należy dodać, że część z tych utworów pojawiała się na długogrających płytach niektórych wykonawców (np. Turbo), część natomiast to utwory nigdzie indziej niedostępne lub znajdujące się tylko na taśmach demo. To właśnie sprawia, że wydawnictwo jest niezwykle cenne i poszukiwane przez zbieraczy polskich rarytasów z lat 80-tych i 90-tych. Poligrafia wydawnictwa jest dosyć uboga. Jak widać na zdjęciu poniżej, obwoluta (poza okładką) jest zadrukowana tylko od tyłu. Druga strona obwoluty jest czysta. Piszę obwoluta, gdyż nie ma tu typowego dla kaset pudełka, taśma trzymana jest z dwóch stron plastikową „kieszenią”, otoczoną dodatkowo zadrukowaną obwolutą papierową. Obecnie kaseta z tym materiałem jest coraz trudniejsza do zdobycia i często trzeba dać za nią sporą sumkę (jak na kasetę oczywiście).



3. Pascal - Collection Of Destroyed Brains (1992)

Kolejna rzadkość wydawnicza. Warszawski Pascal i ich "Collection Of Destroyed Brains" z 1992 roku. Mimo, że to materiał demo brzmi naprawdę bardzo dobrze. W epoce wydane to zostało tylko na taśmie, przez Carnage Records. Mimo tego, wygląda naprawdę profesjonalnie, ma kolorową wkładkę zawierającą teksty i zdjęcie zespołu. Pascal powstał w 1988 roku. Tworzył genialny technicznie thrash na światowym poziomie. Nie przesadzam, zapoznajcie się z tym materiałem a sami się przekonacie. Mamy tu 5 fantastycznych utworów (6 jeśli wliczać minutowe intro), niesamowicie pogmatwanych aranżacyjnie. Pełno tu zabójczych pasaży gitarowych, świetnych, szybkich riffów, niebanalnych solówek a także klimatycznych zwolnień. Bardzo dobrze słyszalny jest bas, tworzący naprawdę zgrabne łamańce. Niektórych może razić nieco wokal, bo to taki mocny, gardłowy krzyk, jednak dominuje zdecydowanie muzyka, tak więc lepiej skupić się tylko na niej. Materiał stworzyło czterech muzyków: Robert Wieczorek (gitara, wokal), Krzysztof Ostrowski (gitara), Rafał Jakubowksi (gitara basowa) oraz Rafał Szpikowski (perkusja). Chłopaki, którzy przewinęli się przez zespół, mieli naprawdę ogromny talent, co zresztą potwierdzają inne wydawnictwa (szczególnie "Agonia" z 1990 roku). Warto dodać, że oba wspomniane materiały ukazały się po latach na wznowieniach CD, dokonanych przez fantastyczny Thrashing Madness Productions, specjalizujacy się w przywracaniu do życia starych, zapomnianych nagrań polskiej sceny metalowej. Oryginalna taśma "Collection Of Destroyed Brains” to dziś już niezły rarytas kolekcjonerski, choć śledząc popularne serwisy aukcyjne na pewno uda się Wam kiedyś trafić na tą perełkę. Nie wahajcie się wtedy z zakupem ani chwili, bo kolejna okazja może nie pojawić się zbyt szybko ;)





2. Nurt - Nurt (1973)


W latach 70-tych rockowa scena w Polsce była dość bogata, jeśli jednak weźmiemy pod uwagę liczbę płyt, jakie się wtedy ukazały, to już nie wygląda tak różowo. W tamtym czasie nagrać płytę i ją wydać było bardzo trudno. Udało się to tylko nielicznym. Jednym z takich zespołów był wrocławski Nurt, założony w 1970 roku. Swoją jedyną płytę wydali w roku 1973. Skład, który ją zarejestrował, przedstawia się następująco: Roman Runowicz (śpiew, gitara), Aleksander Mrożek (śpiew, gitary, sitar), Kazimierz Cwynar (gitara basowa, śpiew) oraz Ryszard Sroka (perkusja). Poza nimi na albumie znalazło się kilku gości. Na saksofonie zagrał Ryszard Gwalbert Misiek, na trąbce Tomasz Stańko a na instrumentach perkusyjnych Jan Jacek Baran. Powstał niebanalny materiał, łączący w sobie jazz-rockowe wpływy z hard rockiem. To wszystko podlane jest jeszcze psychodelią. Mieszanka iście wybuchowa. Niestety album nie przyniósł muzykom sławy, koncertów także było niewiele, wobec czego zespół po licznych perturbacjach ze składem dokonał swojego żywota w 1975 roku. Warto dodać, że w tym samym roku, w studiu Polskiego Radia Wrocław, zespół zarejestrował kilka kolejnych utworów: "Gato", "Różaniec czasu", "Akrobata", "Na odległość rąk" oraz "Rock bez tytułu". Niestety w tamtym czasie te kawałki nie ujrzały światła dziennego. W latach 90-tych zespół się reaktywował, jednak pod lekko zmienioną nazwą Nurt '94. Powstał nawet album, jednak nie spotkał się z żadnym zainteresowaniem ze strony słuchaczy. Przez lata debiutancki album „Nurt” był wznawiany kilka razy na płycie kompaktowej. W 1994 roku przez wytwórnię Digiton (wydanie w rzeczywistości zawierało wersje radiowe utworów), w roku 2003 przez Yesterday, natomiast w 2013 roku przez Kameleon Records. W 2014 i 2020 roku Polskie Nagrania wydały ten materiał także na winylu (wydanie z 2020 roku na niebieskim nośniku). Dziś album ma status kultowy, co nie dziwi, zważywszy jak świetny materiał się na nim znajduje. Niestety pierwsze winylowe wydania (zarówno stereo jak i mono) są dziś bardzo drogie. Ceny egzemplarzy w bardzo dobrym stanie zaczynają się w okolicy 300 złotych. W moim posiadaniu znajduje się pierwsze bicie stereo. O ile winyl jest naprawdę piękny, tak okładka posiada nieznaczne ślady użytkowania. Biorąc jednak pod uwagę fatalną jakość okładek polskich płyt winylowych, stan mojej jest naprawdę znakomity. Zachęcam do poszukiwania właśnie pierwszych wydań tego świetnego albumu, gdyż w ostatnich 2 latach podrożały one niemal dwukrotnie. Strach pomyśleć co będzie za kilka kolejnych lat. 

Tył okładki


Lebel


1. Azaghal - Hateland (1992)


Ta kaset to dziś trudno dostępna rzecz. Tylko sporadycznie pojawia się na różnych serwisach aukcyjnych, jednak przeważnie w dość wysokiej cenie. Azaghal pochodził z Krakowa. Założony został w 1991 roku. Trudno dziś odszukać informacje na temat zespołu, nie wiadomo też ile lat trwała kariera chłopaków. Faktem jest, że w 1992 roku wypuścili nakładem firmy "Phonex" swoje jedyne wydawnictwo, demo "Hateland". W tym czasie skład tworzyli Dariusz Fortuna (gitara basowa), Marcin Łabuda (gitara), Paweł Danek (wokal i gitara) oraz Daniel Kaczmarczyk (perkusja). Jak na demo materiał od strony graficznej prezentuję się naprawdę profesjonalnie. Nie różni się ono niczym od ówczesnych kasetowych wydań albumowych na polskiej scenie. Wkładka jest kolorowa, wydrukowana na dobrym papierze. Z jednej strony znajdują się teksty utworów. Brzmienie taśmy może i nie powala, jednak jest całkowicie akceptowalne. Wszystkie instrumenty słychać jak należy. Krakowianie prezentują na materiale soczysty thrash, czasem prosty, czasem o połamanej strukturze. Pomysły są, słucha się tego całkiem przyjemnie. Wokal bardziej heavy metalowy niż thrashowy, czytelny choć wokalista nie dysponuje wielkimi możliwościami. Muzycznie czasem zalatuje Metalliką, jednak poza tym trudno mi wskazać więcej inspiracji. Dominują szybkie i średnie tempa. Wszystko w duchu thrash metalu amerykańskiego, a wiec tego ukierunkowanego bardziej na melodię. Na pewno warto poszukać tej taśmy, to kawałek historii naszego thrash metalu. Poza tym jak dotąd materiał ten nie został wznowiony, tak więc z każdym rokiem jego cena będzie wzrastać.





Komentarze

  1. LP Hammer to straszne dno, za to Wolf Spider mógłby spokojnie stać obok klasyków europejskiego i amerykańskiego thrashu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie "dno" hehe, ale rewelacji tu nie ma na pewno ;) Co do Wolf pełna zgoda.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzja: Smoulder - Violent Creed Of Vengeance (2023)

Recenzja: Scream Maker - "Land of Fire" (2023)

Recenzja: Saxon - Carpe Diem (2022)