Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2021

Recenzja: Eloy - Floating (1974)

Obraz
Przyszła pora na recenzję jednego z moich ukochanych prog rockowych bandów. Długo zastanawiałem się jaką płytę Eloy wziąć na tapetę, w końcu zespół ten w latach 1973-82 wydał całą baterię doskonałych albumów. Padło jednak na " Floating ", album który poznałem jako pierwszy blisko 20 lat temu. Dla przypomnienia. Eloy to niemiecka legenda, która z mniejszymi bądź większymi sukcesami działa od 1969 roku po dziś dzień. Chłopaki maja na koncie 19 albumów studyjnych (20 jeśli liczyć album z muzyką do filmu) oraz 2 koncertówki. Choć przez lata skład zmieniał się wiele razy, od początku na czele stoi niezmordowany Frank Bornemann, gitarzysta i wokalista. Przejdźmy zatem do albumu. Puls basu i zamaszyste frazy Hammondów zaczynają pierwszy, tytułowy utwór " Floating ". Od razu dostajemy taki Eloy w pigułce. Liczne zmiany tempa, ciekawe rozwiązania melodyczne, no i ten charakterystyczny, lekko "nosowy" wokal Franka. Potem małe przełamanie w postaci zwolnienia, po czy

Recenzja: Iron Maiden - Fear of the Dark (1992)

Obraz
Pamiętam jak dziś, było letnie popołudnie roku 1992. Biegałem sobie beztrosko po boisku za piłką, gdy nagle usłyszałem wołanie kolegi. Siedział w oknie stojącego obok domu i krzyczał do mnie, abym jak najszybciej podszedł, to puści mi coś zajebistego. Wiedziony wrodzoną ciekawością, podlazłem więc pod to okno i czekam. Kolega szybko załączył kasetę i przewinął kawałek. Włącza przycisk "Play". Coś nieśmiało zaczyna mruczeć w głośnikach. Na początku jakieś leniwie plumkanie, na tym podkładzie dość sennie brzmiący wokal. Po minucie takich dźwięków trochę się niecierpliwię, pytam co to takiego ??? Na co kolega odpowiada "poczekaj jeszcze chwilkę, zobaczysz". Czekam więc. Wokal nabiera powoli mocy i nagle znienacka atakują mnie fantastyczne melodie, grane unisono przez dwie gitary prowadzące. Momentalnie na całym ciele mam ciary wielkości Himalajów, a jeszcze wtedy bujne włosy, stają potężnego dęba. Już wiedziałem, że oto właśnie znalazłem swoją muzykę... Tak blisko 30 l

Recenzja: Lethal Steel - Legion of the Night (2016)

Obraz
Dziś będzie króciutko. Szwedzki Lethal Steel to jeden z ciekawszych bandów NWOTHM. Niestety panowie nie są zbyt płodni. Omawiany krążek wydali w 2016 roku i od tamtej pory (mimo że band wciąż istnieje) nie doczekaliśmy się krążka nr dwa. Pomijam tu EPkę z 2020 roku, gdyż zawiera niestety muzykę mniej przekonującą... Od razu po odpaleniu " Legion of the Night " słychać, że chłopaki naprawdę mają pomysł na granie. Łatwo rozpoznawalne kawałki, pełne są fajnych riffów i udanych solówek. Wszystkie są świetnie zaaranżowane, mają sporo zmian nastroju i naprawdę dobrych wokali, tworzących pomysłowe linie melodyczne. Nie ma chwili na nudę, co niestety nie jest takie oczywiste na współczesnej scenie klasycznego heavy metalu. Najmocniejsze strzały to bezsprzecznie fantastyczny " Demon from the Past " (z kapitalnym riffowaniem) czy też otwierający całość " Sirius " (zaczynający się piękną gitarą, by za chwilę przywalić sympatyczną galopadą). Świetnie wypada również pr