Posty

Recenzja: Scream Maker - "Land of Fire" (2023)

Obraz
  Warszawski Scream Maker nie ma lekko. Z jakiegoś dziwnego, bliżej nieokreślonego mi powodu, na kilku grupach feacebookowych ostro po nich jadą. Może inaczej, część ludzi ostro po nich jedzie. Dziwnym trafem wszyscy ci "krytycy" dobrze się znają osobiście, więc wszelkie ich argumenty od razu śmierdzą podejrzanie, i na pewno nie powinny być traktowane poważnie. Cóż, zostawmy te dziwactwa za sobą, skupmy się na muzyce... ...a ta na " Land of Fire ", czyli czwartym albumie formacji, jest po prostu REWELACYJNA!! Od pierwszych dźwięków " Perpetual Burning " wiadomo, że to będzie kapitalnie spędzone 47 minut. To heavy metal najwyższej próby. Z wszystkich kawałków bije niesamowita energia, a jednocześnie jakaś niesamowita lekkość i swoboda wykonawcza, podkreślona jeszcze świetną, bardzo naturalną produkcją. Sporo tu przebojowego grania (" Can't Stop the Rain ", " Everybody Needs Illusions "), ale jeszcze więcej fajnej riffowej jazdy, jak

Recenzja: Smoulder - Violent Creed Of Vengeance (2023)

Obraz
Dziś będzie ostro. Nie, nie wziąłem na warsztat brutalnego death metalu. Będzie ostry opiernicz :) Wkurzyłem się bardzo na Smoulder. Wkurzyłem się na te pozytywne opinie w necie, na te liczne głosy typu "album roku", albo "jeden z najlepszych"...Co to ma być do kuźwy ? Ta nędza albumem roku ? Ludzie, co się z Wami dzieje?  Naprawdę dawno żaden krążek nie zmęczył mnie tak jak " Violent Creed Of Vengeance " czyli najnowsze dzieło Kanadyjczyków. Ja pierdziele. Już poprzedni (w sieci również chwalony) był słaby, ale to co panowie i jedna pani zaserwowali na najnowszym wydawnictwie to woła o pomstę do nieba... Niby mamy tu epic heavy metal, ale zagrany totalnie bez wyrazu i bez krzty charyzmy. Niestety, muzycy nie są w stanie zagrać nawet jednej interesującej nurty, nawet jednej zapadającej w pamięć melodii. W porównaniu z debiutem (i jedną EPką) bardziej przyspieszyli, niestety większość tych szybkich kawałków zlewa się w jedną, cholernie nudną papkę...  Muzyk

Recenzja: Saxon - Carpe Diem (2022)

Obraz
Jaki jest nowy Saxon, każdy wie, nawet bez włożenia płyty do odtwarzacza. Tak naprawdę nic się nie zmienia już do kilku wydawnictw. To w dalszym ciągu żywiołowy, melodyjny heavy metal. Nie ma mowy o arcydziele, ale na pewno album może się podobać. Zacznę może od minusów. Jest tu kilka kawałków, które delikatnie mówiąc nie porywają. Utwory takie jak " Carpe Diem ", " Dambusters " czy " All for One " to po prostu Saxonowskie średniaki, najeżone gitarowymi riffami, ale tak naprawdę bez jakiegoś, który zostałby w pamieć na dłużej. Słucha się dobrze, ale wpadając jednym uchem, szybciutko wylatują drugim. Trochę lepiej jest z " Remember the Fallen ", bo choć gitarowo leciutko przynudza, to jednak w refrenie już wszystko się zgadza. Poza tym jest różnie. Taki " Age of Steam " to zdecydowanie mocny strzał w pysk, choć i tu nie wszystko gra jak powinno. Zdecydowanie brakuje jakiegoś ciekawszego refrenu. Na szczęście fajnie mieszające gitary (i u

Recenzja: Gamma Ray - Land Of The Free (1995)

Obraz
W latach 90-tych klasyczne odmiany ciężkiej muzy zostały zepchnięte na margines. Na topie było całkiem inne granie. Mimo tego, powstała wtedy cała masa niesamowitych, genialnych wręcz płyt z pogranicza power metalu (jego europejskiej odmiany) i heavy metalu. Niestety tylko część z nich doczekała się w epoce należnego uznania. Jedną z nich jest niewątpliwie " Land of the Free " Niemców z Gamma Ray. Już poprzednie krążki Kaia i spółki pokazały, że z bandem trzeba się liczyć, bo ma o wiele więcej do zaoferowania niż większość konkurencji. Niestety odejście Scheepersa poważnie osłabiło ówczesny skład. Na szczecie Hansen nie złożył broni. Mało tego, postanowił przejąć obowiązki Ralfa, czyli wrócić do śpiewania na pełny etat. Serca fanów starego Helloween zabiły wtedy mocniej. Na pewno też się nie zawiedli, bo to co zaprezentował zespół na tym krążku to prawdziwe mistrzostwo świata. Poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko i nawet Gamma Ray miało w przyszłości problem, żeby zb

Recenzja: Ozzy Osbourne - Patient Number 9 (2022)

Obraz
Kiedy w 2020 roku Ozzy wypuszczał po 10 latach posuchy " Ordinary Man ", chyba nikt się nie spodziewał, że na następce tego krążka przyjdzie nam czekać tylko 2 lata. Na szczęście Ozzy złapał wiatr w żagle po świetnym przyjęciu płyty. Co prawda dla mnie album był tylko dobry (poza świetnymi kawałkami miał kilka ewidentnych wypełniaczy), jednak cieszyłem się jak dziecko w dniu premiery i cieszyłem się także, gdy zaraz po niej Osbourne zapowiedział, że za chwilę bierze się za kolejny album. Słowa dotrzymał i w łapach trzymam właśnie " Patient Number 9 ". Od razu pragnę uspokoić wszystkich tych, których zawiódł poprzedni krążek. Tym razem nie ma wypełniaczy, są samiutkie sztosy :) Ozzy naprawdę się postarał.  Ok, ja wiem, że w necie trochę opinii, że głos poprawiany komputerowo, że za dużo gości, że brak spójności itd. Olejcie to, efekt końcowy jest naprawdę REWELACYJNY!! Już otwieracz w postaci kawałka tytułowego (z gościnnym udziałem Jeffa Becka) daje nam nieźle po zę

Recenzja: Flotsam and Jetsam - Cuatro (1992)

Obraz
Przeglądając ostatnio swoje regały płytowe szukałem tytułów, o których istnieniu całkiem już zapomniałem. Taki ciekawy plan na weekend :) Po dłuższej chwili wpadł mi w łapy czwarty krążek amerykanów z Flotsam and Jetsam, wydany w 1992 roku " Cuatro ". To jedna z takich płyt, o której nie wielu dziś pamięta, nie tylko ja. Ten okres w ciężkim rocku zdominowany był przez grunge, bądź też death metal, który przeżywał wtedy swoje apogeum.  Flotsam and Jetsam po wydaniu świetnego debiutu " Doomsday for the Deceiver " (1986 rok), był jednym z thrashowych składów w którym pokładano naprawdę spore nadzieje. Wydawało się, że genialny " No Place for Disgrace " z 1988 roku przypieczętuje sukces bandu. Niestety z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu (brak szczęścia???) chłopaki nigdy nie przebili się do pierwszej ligi, na długo pozostając tak naprawdę w podziemiu. W 1990 roku wypuścili " When the Storm Comes Down ", ale płyta nie wzbudziła większego zaintere

Recenzja: Medieval Steel - The Dungeon Tapes (2005)

Obraz
Dziś klasyk nad klasykami, czyli Medieval Steel, legenda amerykańskiego Heavy/Power Metalu. Nie będzie tu jednak recenzji kultowej EPki z 1984 roku, ani żadnego z albumów studyjnych, wydanych już po ostatniej reaktywacji w 2012 roku. Zamiast tego na tapetę idzie " The Dungeon Tapes ", kompilacja pierwotnie wypuszczona w 2005 roku, a niedawno przypomniana przez Lost Realm Records, na efektownie wyglądającym winylowym wydaniu z 2021 roku. Oczywiście wersja CD jest również dostępna, ale mając do wyboru LP i CD niemal zawsze wybiorę poczciwy winyl. Materiał z kompilacji pochodzi ze wspomnianej wyżej 4 utworowej EPki, z demo z 1987 roku (2 nagrania) oraz z sesji nagraniowej zrealizowanej w 2004 roku (3 kawałki). Dwa utwory z nowej sesji to ponownie nagrane kawałki z lat 80-tych, natomiast jeden to całkiem nowy, premierowy utwór. Od niego też zacznę swoje wypociny, gdyż " Ghost from the Battlefield " jest po prostu rewelacyjny !! Niesamowicie motoryczny, z od razu wpadają