Recenzja: Axe Crazy ‎- Hexbreaker (2019)

 



Lędziński Axe Crazy to obok Crystal Viper zdecydowanie czołówka polskiego heavy metalu. Z każdym kolejnym wydawnictwem chłopaki podnoszą sobie poprzeczkę coraz wyżej, a najnowszy krążek „Hexbreaker" to już naprawdę liga światowa! Wszystko na nim brzmi wyśmienicie, zarówno jeśli chodzi o rozpędzone, nośne riffy, sola, a skończywszy na świetnych wokalach. Na poprzedniej płycie śpiewał Michał Skotnicki, natomiast od 2019 roku mikrofon w zespole dzierży Tomasz „Judas Vril” Świdrak, znany do tej pory z melodic black/death metalowego Wintermoon oraz z klasycznie heavy metalowego Krusher. Judas kapitalnie wypełnił lukę po Michale i wniósł do zespołu jeszcze więcej energii. Śpiewa inaczej od poprzednika, mocniej, z większą swobodą, po prostu dużo lepiej.

Lepiej jest także w warstwie instrumentalnej, gdzie szczególnie wyróżniają się gitarzyści, przesympatyczni bracia Bigos – Adrian i Robson. Wygrywane przez Nich parte są bardzo pomysłowe i niezwykle chwytliwe, mają to coś, co decyduje o tym, że materiał od razu zapada w pamięć. Precyzyjna sekcja w postaci Andrzeja Heczko (perkusja) i Daniela Czupryna (bass) tylko dopełnia dzieła zniszczenia.

W sferze muzycznej bardzo dużo się tu dzieje dobrego. Wszystkie kawałki to fajne, szybkie i średnio-szybkie rytmiczne killery, z licznymi wtrętami gitarowymi oraz charakterystyczną melodyką, bliską złotej ery heavy metalu, czyli latom 80-tym. Kilka z utworów wyróżnia się jednak zdecydowanie. "Witches' Treasure" wbija się w głowę świetnym refrenem, "Fast And Load" czaruje od początku, gdy tylko  słyszymy odpalany motocykl. Średnie tempo w zwrotkach i szybka galopada w refrenie, fajne Maidenowe melodie gitarowe w środku no i znowu refren, który zabija. Ale to jeszcze nic. Za moment pojawia się króciutki „Ritual Of Steel”, z mocną deklaracją: 

"My soul - my will! 
To metal! To steel! 
With glowing iron force! 
No mercy! No remorse! 
And blood I spill! 
For ritual of steel! 
For ritual of steel!! 
For ritual of steel!!!"

(czyż to nie piękne ??), po którym dostajemy po zębach fenomenalnym "Fuel For Life". Cóż za genialny riff!! a gdy tylko pojawia się nośna melodia na gitarze już wiadomo, że mamy do czynienie z czymś naprawdę wyjątkowym. Jak dla mnie to najlepsza rzecz, jaką nagrał ten zespół. Refren to oczywiście znowu petarda, aż chce się krzyczeć razem z Judasem, coś pięknego! W środku fajne solówki, bardzo melodyjne, zagrane z pomysłem, z charyzmą, ale bez zbędnego popisywania się. „Heavy Metal Power Force„, co za czad, chyba najszybszy kawałek na płycie, a chórki w rytmicznym refrenie czy znakomita końcówka z wyśpiewanym z pasją "oooo", to po prostu petarda! Murowany kandydat na koncertową setlistę. No i jeszcze „The Legend Of Stormwitch”. Już sam tytuł wskazuje kierunek...tak! dokładnie, nie mylicie się, muzyka i liryki inspirowane są Stormwitch. Jeśli się uważnie wsłuchacie, bez problemu wychwycicie w tekście sporo tytułów z dorobku tego legendarnego zespołu. Nie od dziś przecież wiadomo, że bracia Bigos kochają ten band. Od strony muzycznej to fajny, melodyjny numer, który spokojnie mógłby się znaleźć na "Stronger Than Heaven" czy "The Beauty and the Beast". Sympatyczna galopada, melodie gitarowe, charakterystyczne chórki w refrenie, wysokie zaśpiewy Judasa, gęba sama się cieszy.

A pozostałe kawałki ?? Spokojnie, nie ma tu wypełniaczy. To także bardzo dobre utwory, przepełnione niezwykłą pasją. I tak sobie płynie ten album, raz szybciej, raz troszkę wolniej, ale cały czas z pomysłem, świeżością i radością grania, a kończący album okrzyk „Heavy Metal Never Dies!” utwierdza nas tylko w przekonaniu, że jeśli będą się ukazywać tak wspaniałe albumy to możemy być o to spokojni!

Ocena 6/6



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja: Smoulder - Violent Creed Of Vengeance (2023)

Recenzja: Scream Maker - "Land of Fire" (2023)

Recenzja: Saxon - Carpe Diem (2022)