Posty

Recenzja: Scorpions - Love at First Sting (1984)

Obraz
Dziś pora na prawdziwą legendę hard rocka. Zespół Scorpions!! Jeden z najwspanialszych bandów w historii muzyki, czy to się komuś podoba czy nie!! Niemcy działają nieprzerwanie od ponad 50 lat, po drodze nagrywając całą masę fantastycznych płyt, cieszących się uznaniem milionów fanów na całym świecie. W sumie to tylko dwa ich albumy uważam za dosyć słabe (które? jeszcze kiedyś będzie okazja o tym napisać), pozostałe są co najmniej dobre, większość jednak to dzieła bardzo dobre lub wręcz wybitne. " Love at First Sting " zalicza się zdecydowanie do tych najlepszych krążków formacji. To też kolejny album najlepszego składu (Klaus Meine, Matthias Jabs, Rudolf Schenker, Francis Buchholz, Herman Rarebell), który pozostawił po sobie same najmocniejsze strzały w dyskografii bandu.  Na " Love... " znajdziemy kilka ponadczasowych utworów formacji. Weźmy na początek " Rock You like a Hurricane ". Toż to hicior nad hiciorami, jego refren po prostu zniewala. Słuchając

Recenzja: Doro - Angels Never Die (1993)

Obraz
Doro Pesch, to niekwestionowana królowa heavy metalu. Gdy pod koniec lat 80-tych Warlock (pierwszy znaczący zespól Doro) wyciągał kopyta, nikt raczej nie przypuszczał, że ta śliczna i mega sympatyczna Niemka, mocno złagodzi swoją muzykę w przyszłości. O ile jeszcze pierwszy solowy album (" Force Majeure ") utrzymany był w duchu nagrań Warlock (pierwotnie miał to być album własnie tego zespołu, ale pojawiły się problemy z prawami do nazwy), to od kolejnego albumu do muzyki Dorotka przemycała coraz więcej hard rockowych brzmień. Kwintesencją tego były krążki " True at Hear t" (cudeńko!!) i omawiany dziś " Angels Never Die ". To właśnie ten album upodobałem sobie szczególnie, choć przyznać trzeba, że wśród fanów jestem raczej w mniejszości. To nie był dobry okres dla klasycznych dźwięków (1993 rok), modne były inne style. Myślę, że to dlatego właśnie ten album przepadł i nawet dziś (kiedy od dawna taka muzyka jest znowu na czasie) mało kto wypowiada się o nim

Recenzja: Eloy - Floating (1974)

Obraz
Przyszła pora na recenzję jednego z moich ukochanych prog rockowych bandów. Długo zastanawiałem się jaką płytę Eloy wziąć na tapetę, w końcu zespół ten w latach 1973-82 wydał całą baterię doskonałych albumów. Padło jednak na " Floating ", album który poznałem jako pierwszy blisko 20 lat temu. Dla przypomnienia. Eloy to niemiecka legenda, która z mniejszymi bądź większymi sukcesami działa od 1969 roku po dziś dzień. Chłopaki maja na koncie 19 albumów studyjnych (20 jeśli liczyć album z muzyką do filmu) oraz 2 koncertówki. Choć przez lata skład zmieniał się wiele razy, od początku na czele stoi niezmordowany Frank Bornemann, gitarzysta i wokalista. Przejdźmy zatem do albumu. Puls basu i zamaszyste frazy Hammondów zaczynają pierwszy, tytułowy utwór " Floating ". Od razu dostajemy taki Eloy w pigułce. Liczne zmiany tempa, ciekawe rozwiązania melodyczne, no i ten charakterystyczny, lekko "nosowy" wokal Franka. Potem małe przełamanie w postaci zwolnienia, po czy

Recenzja: Iron Maiden - Fear of the Dark (1992)

Obraz
Pamiętam jak dziś, było letnie popołudnie roku 1992. Biegałem sobie beztrosko po boisku za piłką, gdy nagle usłyszałem wołanie kolegi. Siedział w oknie stojącego obok domu i krzyczał do mnie, abym jak najszybciej podszedł, to puści mi coś zajebistego. Wiedziony wrodzoną ciekawością, podlazłem więc pod to okno i czekam. Kolega szybko załączył kasetę i przewinął kawałek. Włącza przycisk "Play". Coś nieśmiało zaczyna mruczeć w głośnikach. Na początku jakieś leniwie plumkanie, na tym podkładzie dość sennie brzmiący wokal. Po minucie takich dźwięków trochę się niecierpliwię, pytam co to takiego ??? Na co kolega odpowiada "poczekaj jeszcze chwilkę, zobaczysz". Czekam więc. Wokal nabiera powoli mocy i nagle znienacka atakują mnie fantastyczne melodie, grane unisono przez dwie gitary prowadzące. Momentalnie na całym ciele mam ciary wielkości Himalajów, a jeszcze wtedy bujne włosy, stają potężnego dęba. Już wiedziałem, że oto właśnie znalazłem swoją muzykę... Tak blisko 30 l

Recenzja: Lethal Steel - Legion of the Night (2016)

Obraz
Dziś będzie króciutko. Szwedzki Lethal Steel to jeden z ciekawszych bandów NWOTHM. Niestety panowie nie są zbyt płodni. Omawiany krążek wydali w 2016 roku i od tamtej pory (mimo że band wciąż istnieje) nie doczekaliśmy się krążka nr dwa. Pomijam tu EPkę z 2020 roku, gdyż zawiera niestety muzykę mniej przekonującą... Od razu po odpaleniu " Legion of the Night " słychać, że chłopaki naprawdę mają pomysł na granie. Łatwo rozpoznawalne kawałki, pełne są fajnych riffów i udanych solówek. Wszystkie są świetnie zaaranżowane, mają sporo zmian nastroju i naprawdę dobrych wokali, tworzących pomysłowe linie melodyczne. Nie ma chwili na nudę, co niestety nie jest takie oczywiste na współczesnej scenie klasycznego heavy metalu. Najmocniejsze strzały to bezsprzecznie fantastyczny " Demon from the Past " (z kapitalnym riffowaniem) czy też otwierający całość " Sirius " (zaczynający się piękną gitarą, by za chwilę przywalić sympatyczną galopadą). Świetnie wypada również pr

Recenzja: Wheel - Preserved in Time (2021)

Obraz
Dziś na tapecie nowy album niemieckiego Wheel. To pozycja dla fanów doom metalu.  Przyznaje, nie jestem na bieżąco z tego typu graniem. Nie zawsze mam też fazę na podobne klimaty. To trudniejsza muzyka od typowego heavy, którego jestem wielkim miłośnikiem. Trudniejsza i na pewno nie posiadająca tylu atrakcyjnych melodii jak klasyczny Maiden czy Priest. Od czasu do czasu lubię jednak coś bardziej wymagającego, tak dla pobudzenia resztek moich szarych komórek... Album " Preserved in Time " idealnie się do tego nadaje. To też chyba dobry krążek na rozpoczęcie przygody z doom metalem. Naprawdę sporo tu ś wietnych,  powalających swoją mocą i  wwiercających się w głowę riffów. Z drugiej strony spotkamy tu też  obowiązkowe dla gatunku, ślimacze tempa utworów.  Nie ma jednak przynudzania, gdyż wszystko zagrana jest z pomysłem, do tego pojawiają się też dość często bardziej  chwytliwe momenty.  Oczywiście chłopaki nie odnaleźli prochu. Usłyszymy tu masę znajomych dźwięków, czy to z kl

Recenzja: Marta Gabriel - Metal Queens (2021)

Obraz
LP Rok 2021 okazał się bardzo pracowity dla Marty Gabriel, mega sympatycznej wokalistki naszego rodzimego Crystal Viper. Poza wydaniem rewelacyjnego " The Cult "   z macierzystą formacją, wzięła udział w nagrywaniu nowego albumu Blazon Stone (jako basistka) oraz wydała swój pierwszy solowy album. Znając jednak Jej pracowitość i niespożytą energię na pewno czymś jeszcze zaskoczy, w końcu mamy dopiero sierpień :) Przejdźmy zatem do solowego albumu. Nie jest to typowy krążek z premierowym materiałem. Na całość składają się bowiem covery, mniej lub bardziej znanych zespołów z kręgu klasycznego heavy metalu. Punktem wspólnym w tym przypadku jest to, że we wszystkich tych zespołach śpiewały (bądź śpiewają nadal) kobiety. Krążek Marty jest swego rodzaju hołdem złożonym tym wszystkim wspaniałym wokalistkom. Dzięki temu zawartość jest jeszcze bardziej interesująca. Co ciekawe wszystkie utwory zostały tak sprytnie dobrane, że brzmią jakby wyszły spod ręki Marty. Wszystkie pasują do sie