Recenzja: Crystal Viper - The Curse of Crystal Viper (2007)

 


Nowości płytowych ostatnio u mnie niewiele, te co stoją na półce jeszcze nie osłuchane na tyle, aby brać się za ich recenzowanie. Wróciłem za to niedawno do kilku klasyków, w tym do debiutu zespołu dla mnie szczególnego. To Katowicki Crystal Viper i jego „The Curse of Crystal Viper” z 2007 roku. W momencie kiedy album pojawił się na rynku był wielkim zaskoczeniem dla słuchaczy. Z miejsca skosił całą krajowa konkurencję a i w Europie pokazał co poniektórym, gdzie ich miejsce. Do tego momentu nikt tak w Polsce nie grał. Nie było zespołów i płyt heavy metalowych, które miałyby tak wysoki poziom kompozycyjny i wykonawczy, nieustępujący pod tym względem najbardziej znanym bandom ze świata. CV pokazał, że i u nas można podejść bez kompleksów i nagrać prawdziwą heavy metalową petardę.

Od początku na czele zespołu stoi charyzmatyczna wokalistka Marta Gabriel, obdarzona nieziemskim wprost głosem. Nie ma i nie było na naszej scenie wokalistki rockowej, która mogłaby z Martą równać się pod względem wokalnych umiejętności. Co ciekawe, Marta odpowiada również za stronę kompozycyjną, jest autorka większości materiału. Pozostali muzycy to Andy Wave na gitarze, Golem na perkusji i Tommy Roxx na basie. Teksty na albumie powiązane są ze sobą, tworząc bardzo ciekawy koncept, oparty na wątkach historii "Crystal Viper: Oblężenie Khalandiru" autorstwa Barta Gabriela, prywatnie męża Marty, ale też producenta i menagera zespołu.

Po odpaleniu krążka od razu rzuca się w uszy świetne brzmienie, mocne i klarowne, ale zachowujące jednocześnie odpowiednią dawkę surowości, tak charakterystyczną dla klasycznego heavy metalu. Przeważają tu szybkie tempa, a takie utwory jak "City of the Damned", "The Last Axeman" czy "The Fury (Undead)" pędzą na złamanie karku, prezentując jednak wyraziste melodie, nie gubiąc się w nawałnicy gitar. Nie samą szybkości album jednak stoi. Znalazło się tu miejsce także na niesamowite epickie kawałki. Pierwszy z nich to monumentalny "Island of the Silver Skull". Kapitalny, kroczący riff, świetne gitarowe melodie, no i fenomenalny wokal Marty, który po prostu miażdży. Kawałek mógłby spokojnie wylądować na którejś z klasycznych płyt Running Wild. Równie podniośle jest w "Demons' Dagger" oraz w kończącym album "Sleeping Swords", w którym z kolei pobrzmiewają wyraźne echa chłopaków z Manowar. Warto dodać, że wszystkie utwory posiadają naprawdę udane, zapadające w pamięć refreny, każdy song ma swój charakter, i mimo że to album koncepcyjny, każdy z nich może spokojnie istnieć samodzielnie. Wszystkie z nich to także najprawdziwsze metalowe hity, pełne niesamowicie chwytliwych zagrywek. Do dziś utwory z krążka (przede wszystkim „The Last Axeman”, „Night Prowler” i „Shadows on the Horizon”) chętnie grane są na koncertach. 

Bardzo podoba mi się tu bas. Jest doskonale słyszalny, często efektownie wypełza spod gitar. Tomek co chwile udowadnia, że niesamowicie uzdolniony z niego muzyk. Solówki Andy'ego to klasa światowa, wiedzą o tym wszyscy, którzy CV słuchają od dawna. Golem na perkusji to prawdziwy zwierzak, po prostu uwielbiam tego gościa. Jego bębny są mocarne, ale zarazem dynamiczne i nie pozbawione finezji. Wielka szkoda, że w ostatnim czasie odszedł z zespołu, mam cichą nadzieję, że drogi Jego i zespołu jeszcze kiedyś się skrzyżują. 

Podsumowując. Album „The Curse of Crystal Viper” to kwintesencja brzmienia Crystal Viper, a zarazem jeden z najlepszych krążków metalowych z Polski. Każdy fan takiej muzyki powinien sięgnąć po to fantastyczne wydawnictwo.

Ocena 6/6






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja: Smoulder - Violent Creed Of Vengeance (2023)

Recenzja: Scream Maker - "Land of Fire" (2023)

Recenzja: Saxon - Carpe Diem (2022)