Recenzja: Smoulder - Violent Creed Of Vengeance (2023)


Dziś będzie ostro. Nie, nie wziąłem na warsztat brutalnego death metalu. Będzie ostry opiernicz :) Wkurzyłem się bardzo na Smoulder. Wkurzyłem się na te pozytywne opinie w necie, na te liczne głosy typu "album roku", albo "jeden z najlepszych"...Co to ma być do kuźwy ? Ta nędza albumem roku ? Ludzie, co się z Wami dzieje? 

Naprawdę dawno żaden krążek nie zmęczył mnie tak jak "Violent Creed Of Vengeance" czyli najnowsze dzieło Kanadyjczyków. Ja pierdziele. Już poprzedni (w sieci również chwalony) był słaby, ale to co panowie i jedna pani zaserwowali na najnowszym wydawnictwie to woła o pomstę do nieba... Niby mamy tu epic heavy metal, ale zagrany totalnie bez wyrazu i bez krzty charyzmy. Niestety, muzycy nie są w stanie zagrać nawet jednej interesującej nurty, nawet jednej zapadającej w pamięć melodii. W porównaniu z debiutem (i jedną EPką) bardziej przyspieszyli, niestety większość tych szybkich kawałków zlewa się w jedną, cholernie nudną papkę... 

Muzyka to jednak nie jest największy minus tego wydawnictwa. Najgorsze są wokale niejakiej Sarah Ann. Łoooo matko...co ta kobita wyprawia. Uszy po prostu krwawią. Te jęki i wycia, ten głosik beż żadnej skali. Posłuchajcie choćby początku "Spellforger", ja pitolę, tak słabych wokali dawno nie słyszałem. Pod koniec odsłuchu albumu miałem ochotę wypieprzyć CD przez okno. Co z tego że muzycznie takie "Violent Creed of Vengeance" czy "Victims Of Fate" prezentują się w miarę ok, jak "wokalistka" niweczy starania instrumentalistów. Ja wiem, że Sarah Ann na koncertach wymiata jako frontmanka. Miałem okazje widzieć dwa razy, babka jest na scenie prawdziwym żywiołem, przeżywającym każdy dźwięk. Kiedy jednak otwiera usta, czar pryska i pozostaję męka okrutna. Nie wiem, może jakby ktoś nauczył ją śpiewać to byłoby znośnie ? cholera wie, na pewno na tę chwilę ma ogromne problemy z oddechem, słuchacz dusi się razem z nią. Chociaż może zapędzam się za bardzo. To ja się duszę, w necie wszyscy chwalą, ba, nie brakuje głosów, że śpiewa...rewelacyjnie. Kurwa, aż się nóż w kieszeni otwiera. Jak można twierdzić, że ona w ogóle potrafi śpiewać, a co dopiero że robi to rewelacyjnie?? 

Jestem tak wkurzony na ten krążek, że kończę recenzję. Naprawdę nie warto sięgać po "Violent Creed..." Ja kupiłem, ale na szczęście szybko sprzedałem, przy okazji pozbywając się też debiutu, który nie wiedzieć czemu kilka lat miałem na półce. Nigdy więcej Smoulder! 

Ocena 2/6



Komentarze

  1. A mnie się podoba. Jedyne, czego nie trawię, to poglądy pani wokalistki, pełne wokeistowskich bzdur i feministycznego maniactwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałem dwa koncerty. Babka jest rewelacyjna na scenie. Ruchy, przeżywanie tekstów. Niestety wokalnie jak wyżej - dla mnie koszmar !! :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzja: Scream Maker - "Land of Fire" (2023)

Recenzja: Saxon - Carpe Diem (2022)