Posty

Recenzja: Scorpions - Rock Believer (2022)

Obraz
Długo czekaliśmy na nowe dzieło Scorpions. Poprzedni album " Return to Forever " ukazał się przecież jeszcze w 2015 roku, szmat czasu. Na szczęście panowie wreszcie poczuli zew i weszli do studia, gdzie wysmażyli nam jego następcę - " Rock Believer ", 19 krążek w swojej dyskografii. Od razu zaznaczę jedną rzecz. Wszędzie można usłyszeć teorie, że panowie wreszcie powrócili muzycznie do swoich najlepszych czasów, czyli do lat 80-tych. Ok, muzyka ma na pewno ten sam klimat, ale pragnę przypomnieć, że poza lekko eksperymentalnymi krążkami " Pure Instinct " i " Eye II Eye ", tak naprawdę Scorpionsi nigdy od tej klasyki daleko nie odeszli ;) Jaki jest więc ten nowy album ?? Jak zawsze cholernie melodyjny, z masą świetnych riffów, hiciarskich refrenów i doskonałych solówek. Już otwieracz w postaci " Gas In The Tank " nas o tym przekonuje. Od razu czuć też tą charakterystyczną przebojowość, wielką swobodę i charyzmę muzyków oraz lekkość w twor

Recenzja: Evil - Ride To Hell (2021)

Obraz
Dawno mnie tu nie było, ale brak czasu i wrodzone lenistwo nie pozwoliły mi na skrobnięcie czegokolwiek w ostatnim czasie. Niedawno jednak wpadło kilkanaście płyt do kolekcji, był więc pretekst do ruszenia zakurzonej klawiatury ;) Na pierwszy ogień leci duński Evil. Ja wiem, może i dziwnie pisać reckę składaka, jednak zespół to dla mnie szczególny, mimo naprawdę niewielkiego dorobku. Panowie zapisali się złotymi zgłoskami w historii przede wszystkim EPką " Evil's Message ", wydaną w 1984 roku i zawierającą raptem 5 kawałków. Wydawnictwo w oryginale jest łakomym kąskiem dla kolekcjonerów, nie dziwię się wcale, gdyż oprócz niskiego nakładu zawiera naprawdę kapitalną porcję rasowego, surowego jak stal heavy metalu. Album wydany po latach, " Shoot the Messenger " z 2015 roku, mimo że ze wszech miar udany, nie wywołuje u mnie szczególnie wielkich ciarek na plecach... Przez lata marzyło mi się, aby zespół udostępnił wreszcie nagrania z demosów i z jedynej kasety live,

Zapowiedzi płytowe: Crystal Viper - The Last Axeman (25.03.2022)

Obraz
25 marca ukaże się nowy krążek moich ulubieńców z Crystal Viper. Będzie to mini album zatytułowany " The Last Axeman ". Przyznam, że lekko zaskoczyło mnie nazwanie wydawnictwa tak samo jak kompilacji z 2008 roku, no ale oceniał tej decyzji nie będę... Na płycie znajdziemy odświeżoną wersję utworu " The Last Axeman ", zupełnie nowy kawałek " In The Haunted Chapel ", dwa covery (Aria - " Ulitsa Roz " oraz Diamond Head - " It’s Electric "), a także 4 utwory z płyty " The Cult " (" Asenath Waite ", " Whispers From Beyond ", " Flaring Madness " oraz tytułowy), ale nagrane "na żywo w studio", w ramach akcji #RockOutSessions. Nagranie video z tymi czterema utworami możecie zobaczyć tutaj: https://youtu.be/w1J8xkYq0MY. Krążek ukaże się na CD oraz w wersji winylowej. Niestety martwi mnie, że ponownie pod skrzydłami francuskiej Listenable Records. Znając ich dziwaczną politykę, niemal pewnym jest,

Recenzja: U.D.O. - Game Over (2021)

Obraz
" Steelfactory ", poprzedni album U.D.O. był dla mnie prawdziwym objawieniem. To prawdziwa kopalnia hitów, pozbawiona praktycznie słabych punktów. W moim prywatnym rankingu album ten wskoczył na pierwsze miejsce najlepszych krążków zespołu. W związku z takim obrotem sprawy, robiłem sobie duże nadzieje na kolejny, gdyż wszystko wskazywało na to, że U.D.O. nabrał wiatru w żagle. W oczekiwaniu pominąłem całkowicie " We Are One ", tego dziwoląga nagranego z orkiestrą, gdyż bardzo nie lubię tego typu kooperacji. Czekałem cierpliwie do normalnego, w pełni gitarowego pełnika. Doczekałem się. Dnia 22 października 2021 roku ukazał się " Game Over ", krążek który raczej nie zawiedzie fanów, jednak oddając sprawiedliwość - jest zdecydowanie słabszy od poprzednika. Główny problem to długość. Krążek trwa prawie 70 minut i zawiera 16 kompozycji, a to zdecydowanie za dużo, zwłaszcza że nie starczyło pomysłów na wszystkie. Gdyby tak wywalić 5-6 utworów mielibyśmy kolejne

Recenzja: Pegazus - In Metal We Trust (2011)

Obraz
Australijski Pegazus to zespól, który w 1997 roku swoim drugim albumem (" Wings of Destiny ") sporo namieszał na europejskiej scenie. To właśnie wtedy klasyczny heavy zaczynał być modny, przede wszystkim za sprawą silnej promocji " Glory to the Brave " zespołu  Hammerfall, czyli ekipy którą uważa się za odrodziciela gatunku. Czy słusznie ? Raczej nie, przecież zarówno przed jak i w tym samym okresie wyszło sporo świetnych płyty w gatunku. Po prostu prasa skupiła się na Hammerfall, i to oni głównie spijali śmietankę, reszta bandów (w tym bohaterowie niniejszej recenzji) musiała zadowolić się mniej spektakularnym sukcesem... W późniejszych latach z Pegazus bywało różnie, jeszcze dwa kolejne albumu cieszyły się uznaniem (szczególnie fenomenalny " The Headless Horseman " z 2002 roku), potem przyszły jednak chude lata (w tym liczne zmiany składu), skutkujące tym, że omawiany dziś " In Metal We Trust " ukazał się dopiero po 9 letniej przerwie. Niestety

Recenzja: Beast In Black - Dark Connection (2021)

Obraz
Po genialnym " From Hell with Love '' zastanawiałem się czy przy kolejnej płycie panowie z Beast In Black będę w stanie nagrać coś na równie wysokim poziomie. Przyznam, że styl w jakim się obracają jest dość ciasny, nie łatwo czymś tu zaskoczyć. Żeby płyta przyciągała uwagę musi być przepełniona muzyką naprawdę najwyższej jakości. Na szczęście taka jest właśnie " Dark Connection ", choć nie od razu pokazuje swoje pełne oblicze... Poprzedniczka wypełniona była hitami po brzegi, chwytała też za serducho od razu. Nowy album przy pierwszych kontakcie lekko zawodzi, nie porywa w takim samym stopniu, wydaje się też mniej pomysłowy, przez co niektóre kawałki są zbyt podobne do siebie. Dłuższy jednak czas spędzony z tym wydawnictwem uświadamia nam, że tak naprawdę poziom nie spadł nawet na milimetr, choć niestety nawet o milimetr nie poszedł też do góry... W dalszym ciągu jest to kopalnia heavy/power/disco metalowych hitów. Ponownie każdy refren wbija się w głowę (choć n

Zmarł Burke Shelley, wokalista i basista Budgie

Obraz
Początek roku przynosi bardzo smutną wiadomość. W wieku 71 lat zmarł Burke Shelley, wokalista i basista legendarnego walijskiego zespołu Budgie. Wciąż nie mogę uwierzyć, że to prawda. Budgie od dobrych 20 lat jest dla mnie hard rockowym zespołem nr 1, a sam Shelley od zawsze był moim ulubionym basistą.  Nie podano oficjalnie przyczyny śmierci, choć wiadomo było, że Shelley miał problemy zdrowotne. Dwa lata temu artysta potwierdził, że ma tętniaka aorty. Wyznał również, że cierpi na zespół Sticklera - zaburzenie genetyczne mogące powodować problemy ze stawami i wzrokiem. Nie chciał jednak poddać się operacji, obawiając się uszkodzenia kręgosłupa.